Właściciel saloonu w Kansas City zwraca się z pretensją do Szybkiego Billa:
- Pan zastrzelił mojego najlepszego barmana!
- Przepraszam, nie wiedziałem. Niech mi go pan dopisze do rachunku.
Kazik kupił kalkulator, usiadł na ławce przed blokiem i coś liczy. Podchodzi do niego policjant.
- O! Widzę, że masz kalkulator! A umiesz na nim liczyć?
- Pewnie! Każdy głupi umie.
- Serio? - cieszy się policjant. - To może i ja spróbuję?
- O! Widzę, że masz kalkulator! A umiesz na nim liczyć?
- Pewnie! Każdy głupi umie.
- Serio? - cieszy się policjant. - To może i ja spróbuję?
Podpitemu facetowi wracającemu z imprezy do domu zachciało się zrobić kupę. Błyskawicznie przeskakuje przez płotek, staje nad jakimś kamieniem, jednym ruchem ściąga gacie, napina się... Gdy już było po wszystkim, odwraca się, żeby zobaczyć jak mu poszło. Zdziwiony patrzy: kamienia nie ma... kupy też nie ma! Obmacuje ręką trawę - kupa znikła! W końcu daje sobie spokój z poszukiwaniem i wraca do domu.
Rano przypomina sobie o zdarzeniu i zaciekawiony wraca do miejsca, gdzie zrobił kupę. Przeskakuje przez płotek, zaczyna szukać kamienia, aż tu nagle zza krzaków wychodzi jakiś facet i pyta:
- Czego pan tu szuka?
- Nooo... Gdzieś mi tu długopis upadł.
- Aha. Już myślałem, że to znów jakiś idiota chce narobić na mojego żółwia.
Rano przypomina sobie o zdarzeniu i zaciekawiony wraca do miejsca, gdzie zrobił kupę. Przeskakuje przez płotek, zaczyna szukać kamienia, aż tu nagle zza krzaków wychodzi jakiś facet i pyta:
- Czego pan tu szuka?
- Nooo... Gdzieś mi tu długopis upadł.
- Aha. Już myślałem, że to znów jakiś idiota chce narobić na mojego żółwia.
Leśna chatka.
- Babciu - pyta Czerwony Kapturek - dlaczego masz takie wielkie usta?
- Oj, wnusiu - odpowiada grubym głosem babcia. - A widziałaś ty kiedyś, dziadka bez majtek?
- Babciu - pyta Czerwony Kapturek - dlaczego masz takie wielkie usta?
- Oj, wnusiu - odpowiada grubym głosem babcia. - A widziałaś ty kiedyś, dziadka bez majtek?
Dyrektor więzienia zwołuje więźniów na apel i pyta:
- Który z was z was skacze najwyżej?
Ponieważ nikt się nie zgłasza, podchodzi do pierwszego więźnia i pyta:
- Ile skoczysz?
- Metr.
- Dać mu bochenek chleba.
- A ty? - pyta drugiego. - Ile skoczysz?
- Dwa metry.
- Dać mu dwa bochenki chleba - mówi dyrektor do strażnika.
Trzeci myśli: "Jak powiem, że trzy metry, to dostanę trzy biochenki chleba".
- No, a ty ile skoczysz? - dyrektor pyta trzeciego.
- Trzy metry!
Dyrektor:
- Dać mu łańcuch i kulę mu nogi, bo jeszcze mur przeskoczy!
- Który z was z was skacze najwyżej?
Ponieważ nikt się nie zgłasza, podchodzi do pierwszego więźnia i pyta:
- Ile skoczysz?
- Metr.
- Dać mu bochenek chleba.
- A ty? - pyta drugiego. - Ile skoczysz?
- Dwa metry.
- Dać mu dwa bochenki chleba - mówi dyrektor do strażnika.
Trzeci myśli: "Jak powiem, że trzy metry, to dostanę trzy biochenki chleba".
- No, a ty ile skoczysz? - dyrektor pyta trzeciego.
- Trzy metry!
Dyrektor:
- Dać mu łańcuch i kulę mu nogi, bo jeszcze mur przeskoczy!
Hrabia mówi do lokaja:
- Janie, czy już wyczyściłeś mi buty?
- Właśnie czyszczę drugiego, panie hrabio.
- To podaj mi ten pierwszy, Janie.
- Nie mogę, tego pierwszego zawsze czyszczę na końcu!
- Janie, czy już wyczyściłeś mi buty?
- Właśnie czyszczę drugiego, panie hrabio.
- To podaj mi ten pierwszy, Janie.
- Nie mogę, tego pierwszego zawsze czyszczę na końcu!
Straż Pożarna. Dzwoni telefon, słuchawkę podnosi dyżurny:
- Słucham?
- W zeszłym roku posadziłem sobie konopie indyjskie. Wyrosły takie jakieś cherlawe, żadnego spida nie dają...
- Gdzie dzwonisz, palancie! - denerwuje się dyżurny. - Dzwoń na policję, do sekcji narkotyków. Tam Ci pomogą.
Dyżurny odkłada słuchawkę. Kilka minut później znów ktoś telefonuje. W słuchawce dyżurny słyszy ten sam głos:
- ...A jak w tym roku posadziłem, to wyrosła taka dorodna i tak w łeb daje, że nawet pojęcia nie masz!
- Już ci mówiłem, palancie: dzwoń na policję.
Dyżurny odkłada słuchawkę, jednak po paru minutach znów dzwoni telefon. Dużurny słyszy w słuchawce:
- Sam jesteś palant! Nie odkładaj słuchawki! Dzwonię, bo u sąsiada chałupa się pali!
- Słucham?
- W zeszłym roku posadziłem sobie konopie indyjskie. Wyrosły takie jakieś cherlawe, żadnego spida nie dają...
- Gdzie dzwonisz, palancie! - denerwuje się dyżurny. - Dzwoń na policję, do sekcji narkotyków. Tam Ci pomogą.
Dyżurny odkłada słuchawkę. Kilka minut później znów ktoś telefonuje. W słuchawce dyżurny słyszy ten sam głos:
- ...A jak w tym roku posadziłem, to wyrosła taka dorodna i tak w łeb daje, że nawet pojęcia nie masz!
- Już ci mówiłem, palancie: dzwoń na policję.
Dyżurny odkłada słuchawkę, jednak po paru minutach znów dzwoni telefon. Dużurny słyszy w słuchawce:
- Sam jesteś palant! Nie odkładaj słuchawki! Dzwonię, bo u sąsiada chałupa się pali!
W korytarzu biura szef spotyka pracownika i pyta:
- Fąfara, powiedz jednym słowem - jak się dziś czujesz?
- Dobrze - odpowiada Fąfara.
- A jak byś miał to powiedzieć w dwóch słowach?
- Nie dobrze!
- Fąfara, powiedz jednym słowem - jak się dziś czujesz?
- Dobrze - odpowiada Fąfara.
- A jak byś miał to powiedzieć w dwóch słowach?
- Nie dobrze!
Pijany Fąfara wraca późną nocą do domu.
Bum... jeden słup.
Bum... drugi.
Bum... trzeci.
Staje w miejscu i mówi do siebie drżącym głosem:
- Jeszcze 12 uderzeń i będę w domu...
Bum... jeden słup.
Bum... drugi.
Bum... trzeci.
Staje w miejscu i mówi do siebie drżącym głosem:
- Jeszcze 12 uderzeń i będę w domu...
Leci w samolocie w jednym rzędzie: 2 Arabów (od strony okna)i Żyd (od przejścia). Żyd w jarmułce, pejsy, te sprawy - wyluzowany kompletnie - rozpiął kołnierzyk, zdjął buty. Arabowie patrzą na niego nienawistnie. Po godzinie lotu jeden z nich wstaje i mówi:
- Idę po Colę.
Żyd na to:
- Ależ nie, ja pójdę, po co się przeciskać.
I poszedł. W tym czasie Arab napluł mu do buta. Żyd wraca, daje Colę Arabowi. Po kolejnej godzinie drugi Arab mówi:
- Idę po Colę.
Żyd jak poprzednio:
- Ja pójdę.
I poszedł. Drugi Arab napluł mu do drugiego buta. Żyd wraca, daje Cole Arabowi. Po godzinie samolot ląduje, Żyd zbiera się zapina kołnierzyk, założył jednego buta, skrzywił się i mówi:
- Znowu ta straszna nienawiść między naszymi narodami - to plucie do butów, to szczanie do Coli...
- Idę po Colę.
Żyd na to:
- Ależ nie, ja pójdę, po co się przeciskać.
I poszedł. W tym czasie Arab napluł mu do buta. Żyd wraca, daje Colę Arabowi. Po kolejnej godzinie drugi Arab mówi:
- Idę po Colę.
Żyd jak poprzednio:
- Ja pójdę.
I poszedł. Drugi Arab napluł mu do drugiego buta. Żyd wraca, daje Cole Arabowi. Po godzinie samolot ląduje, Żyd zbiera się zapina kołnierzyk, założył jednego buta, skrzywił się i mówi:
- Znowu ta straszna nienawiść między naszymi narodami - to plucie do butów, to szczanie do Coli...